Pewnie że warto. Samochody z tym rocznikiem mają właśnie pocofane do tych 150-200 tys i auto kolegi nie jest atrakcyjne w tym tłumie. Wydaje mi się że nie ma co się bawić w Jezusa Chrystusa i zbawiać świata kiedy dookoła większość leci w kulki. No ale to indywidualna sprawa każdego z nas.
Kiedy wyjeżdżałem w 2010 miałem do sprzedania carinę. 2.0 benzyna, byłem drugim właścicielem. Przebieg lekko ponad 300tys. ale przez jej cały żywot używał jej doradca serwisowy z toyoty. Ja miałem ją niecałe dwa lata. Eskimos - nowy wydech, wahacze, wszystkie gumeczki z zawieszeniu, rozrząd, sprzęgło etc. Naprawdę miód. Samochód ten przebieg strzelił w 90% w długich trasach, nie katowana. Jak jej się przyjebało to i na trójce pisnęla
Naprawdę wóz pierwszego lepszego gatunku z książką serwisową, kwitami itd.
I teraz uwaga. Chciałem zbawić świat i dałem ogłoszenie z prawdziwym przebiegiem - prawdziwym opisem itd. Zero telefonów. Jak już ktoś zadzwonił i dopytał o przebieg to było ok. zastanowię się. Samochód miał 12 lat - wyglądał na 5, a chciałem za nią 7 tysi. Kurwa psie pieniądze. Dwa tygodnie przed wyjazdem licznik na warsztat i ogień zrobiłem tyle ile miały cariny +/- 160 tys. Pierwszy telefon. Klient. Jazda próbna z jakimś szwagrem handlującym samochodami i tekst "widać że mało jeżdżona bo zawieszenie sztywne, a silnik rwie jak nowy" potem pisał mi koleżka maila czy nie mam czegoś na sprzedaż bo ją skasował.
Taka opowieść.