Kiedyś kumpel z budy (teraz z roboty) dostał od wuja na 18-tkę Kobuza. Zrobił silnik (nawet nowy wał pamiętam kupił), odmalował, wypicował, przejeździł może z rok i postawił do komórki. Stoi tam już ponad 20 lat i rdzewieje. Ani nie chce robić, bo jak twierdzi niema czasu, ani nie chce sprzedać, bo "może kiedyś".
Mój drugi kolega, ma natomiast Jawę w stanie fabrycznym. Poza odrdzewieniem zbiornika, przeczyszczeniem gaźnika i wymianą oleju w skrzyni i świec, ewentualnie przeczyszczeniem przerywaczy, motór nie będzie wymagał żadnych dodatkowych zabiegów. Kwestia, czy kolega będzie go chciał sprzedać.