Czołem.
Mam 29 lat, a na 2 kółkach śmigam dopiero 4 rok, ale jak wiadomo im dłużej, tym bardziej się wie, czego konkretnie się chce.
Pierwsze szlify zdobywałem na suzuki ls 650 savage i szczerze stwierdzam, że to straszne padło. Ból od ruszenia do zejścia (siodło nisko, podnóżki daleko...), do tego 34 konie i spora skłonność do psucia.
Od 3 lat jestem szczęśliwym posiadaczem kawasaki ZRX 1100 - maszyna klasa, bezawaryjna ale pije jak smok (nie mniej niż 8, powyżej 160 grubo ponad 10), a na dłuższych przelotach pozycja bardzo daje się we znaki (również napór wiatru). Poczułem to szczególnie na ostatnim urlopie, gdzie zrobiłem z plecaczkiem koło 2000 km w 9 dni (z czego ponad połowa to dojazd i powrót, podczas których musieliśmy co godzinę robić przerwy na prostowanie nóg).
Tam zrodził się pomysł nabycia czegoś bardziej turystycznego. Ciekawym zbiegiem okoliczności znajomy ma na sprzedaż FJR-kę 1300 z 2001 r. i po przymiarce jestem oczarowany komfortem i stabilnością prowadzenia. Ciąg obu maszyn jest porównywalny, ale niższe obroty mocy w FJR sprawiają, że łatwiej na codzień korzystać z tego, co oferuje. Jedyne co mnie lekko odstrasza to ilości ciepła emitowane przez tą maszynę. Moja kawa grzeje tylko w buty, a tutaj gorące robi się siodło i bak. Do tego przy ostrzejszej przejażdżce po mieście pokazała 5 kresek temperatury i oczywiście włączyła wiatrak, który poza dłuższymi prostymi chodził już prawie cały czas. Czy to normalne i czy da się jakoś skutecznie walczyć z tym grillowaniem jajek? Za każdą pomoc będę wdzięczny i zobowiązany, bo maszyna na prawdę mnie urzekła, a po 40 km czułem się na niej, jakbyśmy znali się już od lat. Wiem że po 2006 r. sporo zmienili pod kątem chłodzenia silnika, ale na taki rocznik nie starczy mi budżetu
Pozdro dla wszystkich pozytywnie zakręconych i Lewa w Górę