Siema z rana! Witam serdecznie, zwłaszcza tych których jeszcze nie miałem okazji !!! Zagadka na mokrą wiosnę, niech jeszcze pada deszcz, bo było sucho na łąkach, brak zimy. Bobry już budują tamy na wąskich krynicach. "Magua nie poszedł ścieżką wiodącą wprost do obozu Delawerów. Poprowadził swój oddział nad krętą rzeczką, a później wśród stawu bobrów. Świtało już, gdy weszli na polanę wyciętą przez te mądre i pracowite zwierzęta. Magua przed wyjściem wdział swój dawny strój z wyprawionych skór z podobizna lisa. Jeden z wodzów miał na sobie ubiór ozdobiony rysunkiem bobra, którego wybrał sobie za totem.
Popełniłby swego rodzaju świętokradztwo, gdyby minął swój klan nie uczciwszy go jak należy. Przystanął więc i przemówił do bobrów tak uprzejmie i przyjaźnie, jakby się zwracał do ludzi. Nazywał je swymi braćmi i przypominał im, że dzięki jego opiece nikt ich nie rusza, choć tylu chciwych kupców nalega na Indian, by je zabijali. Potem przyrzekł bobrom dalszą opiekę i żądał w zamian wdzięczności. Na zakończenie wyjaśnił, dokąd idzie i delikatnie, półsłówkami napomknął, że wypadałoby, aby jego "bracia" użyczyli mu części mądrości, z jakiej słyną.
W czasie tej niezwykłej przemowy Huroni słuchali mówcy poważnie i z uwagą, jak gdyby w jego słowach nie widzieli nic osobliwego. Parę razy wynurzył się z wody jakiś ciemny kształt. Huron widząc to wyraził radość, że nie mówi na próżno. A kiedy skończył, jakiś olbrzymi bóbr wytknął łeb z walącej się chatki, tak zrujnowanej, że Huroni uważali ją za opuszczoną.
Mówca wziął tę niezwykłą oznakę zaufania za nadzwyczaj szczęśliwą przepowiednię i mimo że zwierzę gwałtownie się cofnęło, rozpłynął się w podziękowaniach i pochwałach.
Wreszcie Magua uznał, że dość czasu poświęcono na zaspokojenie rodzinnych uczuć wojownika i dał znak do dalszego wymarszu. Gdy Indianie odeszli tak cicho, że ucho zwykłego śmiertelnika nie złowiłoby najmniejszego szmeru, ten sam leciwy bóbr raz jeszcze ostrożnie wyjrzał z ukrycia. Gdyby się któryś z Huronów obejrzał, byłby spostrzegł, że zwierzę przygląda im się tak bacznie i ciekawie, jakby miało ludzki rozum. W gruncie rzeczy wszystkie jego ruchy były tak naturalne, że nawet najbardziej doświadczony obserwator nie odgadłby jego tajemnicy, dopóki Huroni nie skryli się w lesie. Wtedy bowiem zwierzę wyszło z chatki i wszystko stało się jasne: spod odrzuconej maski futra"...
Z jakiej klasyki światowej pochodzi to nasze tajemnicze zwierzę?
Dla pierwszej osoby która rozwiąże zagadkę, obiecam całość tego opowiadania w formie papierowej, zwanej dalej książką [Do tego sezonu, dosiadałem innego lecz bulgoczącego instrumentu Yamahy, sic.]